Pieniądze wprawdzie szczęścia nie dają, a w dodatku nie powinni o nich rozmawiać ani dżentelmeni, ani eleganckie panie, ale są na tyle istotną kwestią, że warto jednak czasem poruszyć ten temat. W każdym związku – czy to nieformalnym, czy w „prawowitym małżeństwie” kwestia posiadania i podziału pieniędzy może budzić spore kontrowersje. Dzieje się tak głównie dlatego, że po pierwsze, jak wiadomo „kto ma kasę, ten ma władzę”, a po drugie jakiekolwiek manewry dokonywane wokół wspólnego czy osobnych kont mogą budzić podejrzenia o nieuczciwość, brak zaufania czy chęć dominacji w związku.
Do wspólnego mieszka
Najczęściej spotykanym „modelem budżetowym” (zwłaszcza wśród małżeństw) jest posiadanie wspólnego konta, do którego oboje partnerzy mają swobodny dostęp. Takie rozwiązanie ma wiele zalet, ale niestety i jedną, poważną wadę: wszystkie zarobione pieniądze są wspólne, więc oboje mogą korzystać z nich jak ze swoich, a w przypadku, gdy któreś z małżonków ma skłonności do rozrzutności, wspólne konto staje się źródłem konfliktów i nieporozumień. Mąż zarzuca żonie, że za dużo wydaje na ciuchy, a ona ma mu za złe każdy nowy gadżet do samochodu. Posiadanie wspólnego konta wymaga od obojga partnerów dojrzałości, bezwzględnego zaufania i sporej dozy wyrozumiałości dla ewentualnych zakupowych słabostek partnera.
Moje, twoje, nasze
Jeżeli zależy nam na utrzymaniu pewnej niezależności finansowej, dobrym rozwiązaniem może być posiadanie dwóch oddzielnych kont. Trzeba wtedy ustalić sumę, jaka będzie nam potrzebna na tzw. życie i odkładać ją do wspólnego „worka”, a resztą pieniędzy małżonkowie lub partnerzy mogą zarządzać samodzielnie.
Taki układ zwalnia nas z dość upokarzającego tłumaczenia się z kupna kolejnej pary butów i zapobiega konfliktom. Problemem może tu okazać się tylko zmiana dotychczasowego modelu waszych finansów i rozdzielenie kont, jeśli dotąd korzystaliście ze wspólnego.
Niektórzy panowie (ale i panie również) chęć rozdzielenia finansów odbierają jako efekt braku zaufania partnera, a nawet podejrzewają go o jakieś nieuczciwe zamiary („po co mu osobne konto, pewnie chce coś ukryć, a może ma kochankę, którą finansuje?”). Znacznie lepiej dla związku jest rozdzielić finanse, zanim jeszcze pojawią się jakiekolwiek problemy, później w atmosferze kłótni i wzajemnych zarzutów będzie to zadaniem o wiele trudniejszym.
Kto trzyma kasę?
Problemy wynikające z posiadania (lub nie) wspólnej kasy są znacznie łatwiejsze do pokonania w związku, w którym oboje partnerzy pracują i oboje wnoszą swój finansowy wkład w utrzymanie domu i zapewnienie mu środków na utrzymanie. Znacznie gorzej jest, gdy pracuje tylko jedno z partnerów, a drugie pozostaje na jego wyłącznym utrzymaniu – a tak niestety zdarza się coraz częściej.
Jeżeli osobą pracującą jest mężczyzna, to on zazwyczaj decyduje, co i kiedy kupić, choć same zakupy pozostają nadal domeną kobiety. W dobrych, zdrowych związkach ma ona swobodny dostęp do małżeńskiego konta i nie musi rozliczać się przed partnerem z każdej wydanej złotówki.
Niestety – czasem bywa tak, że swoista „wyłączność” na posiadanie pieniędzy uderza mężczyznom do głowy, czują się oni wręcz „panami i władcami” i wymagają codziennych sprawozdań finansowych, a bywa, że wydzielają swojej partnerce konkretne sumy na bieżące potrzeby. Taka sytuacja jest oczywiście dla kobiety bardzo upokarzająca i rodzi bunt, szereg frustracji i konfliktów.
Całkowite uzależnienie finansowe bardzo źle wpływa na równowagę sił w związku, a to zazwyczaj nie wróży najlepiej jego trwałości, chociaż kobiety będące w takiej sytuacji nie myślą nawet o rozstaniu w obawie przed całkowitą utratą środków do życia (zwłaszcza w przypadku związków nieformalnych). Jeżeli więc nie pracujesz zawodowo i nie zarabiasz żadnych pieniędzy powinniście ustalić wysokość kwoty, która będzie twoim „kieszonkowym” – nie będziesz musiała prosić o drobne na nowe rajstopy czy lakier do włosów, a posiadanie własnych pieniędzy zwiększy twoje poczucie bezpieczeństwa i komfortu w związku.
Niewiele lepiej wygląda sytuacja w przypadku, gdy to ty jesteś jedyną żywicielką rodziny i masz na utrzymaniu bezrobotnego partnera. Mężczyźni znacznie gorzej znoszą fakt jakiegokolwiek uzależnienia od innej - nawet najbardziej kochanej – osoby, a i dla kobiety nie jest to sytuacja łatwa.
Z jednej strony staramy się być bardzo wyrozumiałe i cierpliwe, znosimy więc ze spokojem zbyt „lekką” rękę naszego partnera i bez mrugnięcia okiem płacimy za nowy model komórki, a z drugiej tkwi w nas zakodowane poczucie odpowiedzialności za byt rodziny i zwyczajnie obawiamy się, że nie wystarczy nam do pierwszego. Jeżeli nasz partner jest człowiekiem dojrzałym i odpowiedzialnym, to powinien zrozumieć, że życie z jednej pensji może być dość trudne i wymaga pewnych ograniczeń finansowych, jeśli jednak związałyśmy się z niefrasobliwym „wiecznym chłopcem”, to … może warto rozważyć sens pozostawania w takim związku? Bezrobocie może oczywiście dotknąć każdego z nas, ale nie zwalnia to w żadnym razie z poczucia odpowiedzialności za wspólny związek i jego płynność finansową.
A może formalnie?
Dobrym rozwiązaniem problemów dotyczących podziału finansów w formalnym związku może okazać się podpisanie intercyzy. Można tego dokonać zarówno przed ślubem, jak i w trakcie jego trwania, a taki dokument jasno określa co należy do kogo i w razie rozwodu chroni przed uciążliwym podziałem majątku. Niestety, intercyza jest rozwiązaniem tylko dla małżeństw – osoby pozostające w związkach nieformalnych muszą same zadbać o porządek w swoim „stanie posiadania”.
A w codziennym życiu – zarówno tym małżeńskim, jak i partnerskim najlepszym wyjściem okazuje się zwykle szczera rozmowa i wypracowanie kompromisów zapewniających obojgu partnerom właściwą, równoprawną pozycję w związku.