Czy w Polsce nastała moda na zawieranie małżeństw? Wprawdzie media coraz częściej informują o wzroście liczby zawieranych małżeństw, ale i konkubinat „trzyma się mocno”.
Jeszcze kilkanaście lat temu pary żyjące w nieformalnych związkach wzbudzały w swoich środowiskach wiele kontrowersji, a dzieci pochodzące z takich związków narażone były na docinki i niewybredne określenia typu „bękart”. Obecnie tolerancja dla „kociej łapy” znacznie wzrosła, ale w świetle prawa pary żyjące w takich związkach nadal nie mogą cieszyć się takimi przywilejami, jak „prawowici” małżonkowie, mają za to większą swobodę w decydowaniu o swoim życiu. Co więc jest lepsze: ślub czy konkubinat?
Plusy i minusy „kociej łapy”
Niewątpliwie najczęstszym argumentem podawanym przez zwolenników konkubinatu jest większe poczucie wolności i możliwość samostanowienia. W świetle prawa osoby żyjące w takich związkach są stanu wolnego, więc odpowiadają tylko za siebie – nie muszą martwić się o spłatę ewentualnych długów partnera, nie potrzebują również jego zgody na wzięcie kredytu czy pożyczki. W przypadku, kiedy okaże się, że związek nie wypalił, znacznie łatwiej po prostu spakować walizki i wyjść, niż przechodzić przez długi i – niestety – kosztowny proces rozwodowy. Dość powszechne jest również przekonanie, że posiadanie urzędowego papierka potwierdzającego związek sprawia, że partnerzy przestają się o siebie starać, wkrada się pomiędzy nich rutyna i znudzenie. Nie bez znaczenia są też kwestie finansowe: ślub i wesele to bardzo kosztowne imprezy i wiele par, nawet jeśli ma odpowiednią ilość pieniędzy, to woli je przeznaczyć np. na kupno mieszkania czy wspólny wyjazd.
Konkubinat jest dość „wygodną” formą wspólnego życia, ale ma też istotne wady. Jego tymczasowość sprawia, że wielu osobom (zwłaszcza kobietom) brakuje w takim związku poczucia bezpieczeństwa i stabilności. Konkubenci pozbawieni są poza tym możliwości wspólnego rozliczania się z podatków, nie mogą również po sobie dziedziczyć (chyba, że sporządzą odpowiednie testamenty). Problemem może okazać się pobyt jednego z partnerów w szpitalu – trudno jest udowodnić lekarzom, że jesteśmy najbliższą rodziną pacjenta, jeśli nie jesteśmy jego prawowitym małżonkiem, a osobom obcym nie udziela się informacji o stanie zdrowia chorego.
Dzieci pochodzące ze związków niesakramentalnych mogą dziedziczyć po swoich rodzicach na takich samych zasadach, jak dzieci „ślubne”, ale partnerzy żyjący w konkubinacie nie tworzą w świetle polskiego prawa rodziny, nie mogą więc otrzymywać zasiłku rodzinnego. Ma to też swoją dobrą stronę – matka w takim związku ma status samotnie wychowującej dziecko, więc przysługuje jej z tego tytułu dodatek do zasiłku i możliwość wspólnego z dzieckiem rozliczania się z fiskusem.
Dla osób wierzących konkubinat jest poważną przeszkodą uniemożliwiającą przystępowanie do sakramentów, mogą tu również pojawiać się problemy związane z ochrzczeniem nieślubnych dzieci. Wprawdzie księża coraz rzadziej odmawiają udzielenia tego sakramentu, jednak nie można wykluczyć takiej możliwości.