Wiele się pisze o zdradzających mężczyznach. To oni częściej są postrzegani jako skaczący z kwiatka na kwiatek i bardzo łatwo ulegający porywom serca. Czy to znaczy, ze my, kobiety, jesteśmy wierne jak Penelopa i pozamałżeńskie romanse są nam całkowicie obce? Wyniki badań wskazują, że co czwarta kobieta zdradza swojego stałego partnera.
Wśród miejsc, w których nawiązujemy przelotne romanse najczęściej wymieniane jest biuro. Spędzamy w nim wiele godzin, często korzystamy także z rozlicznych wyjazdów integracyjnych, a taka „integracja” może przecież przybrać różne formy… Jesteśmy daleko od domu, jest impreza, alkohol, hamulce puszczają i… budzimy się w obcym łóżku u boku kolegi z pracy.
Romans biurowy, choć stosunkowo łatwy zarówno do nawiązania, jak i do kontynuowania, jest bardzo „kosztowny”, jeśli chodzi o konsekwencje. Po pierwsze – pomyśl, co zrobisz, kiedy przyjdzie pora rozstania? Wpadanie na korytarzu na byłego już kochanka rzadko jest doświadczeniem przyjemnym. Drugim problemem może być twoja opinia – jeżeli nie jesteś pewna, że twój nowy partner jest dyskretny lepiej nie zaczynaj z nim romansować; w przeciwnym razie całe biuro będzie komentować wasz związek (łóżkowe wyczyny także).
Pozostaje jeszcze opinia twojego szefostwa – bardzo często biurowe romanse postrzegane są przez szefów jako czynnik „rozprężający” atmosferę pracy i jako taki przyczyniający się do spadku wydajności. Nie dziw się więc, że być może będziesz musiała zmierzyć się z zarzutami ze strony szefa – oni naprawdę nie lubią romansów w pracy!
Dlaczego zdradzamy? Najczęściej mały romans ma być lekarstwem na codzienną nudę, rutynę, trudną do zniesienia powtarzalność. W nowym partnerze poszukujemy potwierdzenia swojej kobiecości, atrakcyjności seksualnej, a czasem tylko zwykłego zainteresowania.
Tłumaczymy, iż mężowie i stali partnerzy zbyt często widzą w nas głównie matki i gospodynie, a my chcemy być też kochankami, równoprawnymi partnerkami do dyskusji, kobietami pięknymi i pożądanymi. To wszystko możemy znaleźć w przelotnym romansie – kochanków zazwyczaj łączy gorący, ekscytujący seks w niczym nie przypominający „małżeńskiego obowiązku”. A jeszcze ten dreszczyk emocji podszyty lękiem, żeby się nie wydało… Zupełnie jak w filmie!
Babà jest pochodną ciasta rosnącego na naturalnych drożdżach, typowego dla polskiej tradycji ludowej. Uważa się że odmiana ta została wprowadzona na życzenie Gerolamo Baby, osiemnastowiecznego króla Neapolu, który był wielkim wielbicielem słodkości. »